czwartek, 19 marca 2015

HISTORYJA

barzo piękna a krotochwilna dzielnemu Rycerzowi Martinusowi poświęcona oraz wdzięczney, równie nadobney co cnotliwey Księżniczce imieniem Magdalencja

Razu pewnego wtorku jesiennego do Grodu Koziego z Kansas odległego przybył Rycerz Martinusem zwany. Nieświadom niczego zsiadł z Rumaka swego nieopodal Wodza zacnego i Kasztanki jego. Gdy odpoczynku zażywał, dziewczę jasnowłose go napadło. Potrząsnęło lokami, zawirowało niebieską kiecką i ujęło Rycerza pod pachę. Nie kto inny jak Księżniczka Magdalencja to była, która na mauretańskim zamku komnaty swe miała, gdzie też zawiodła dzielnego Rycerza. W drodze, przyjemnie ze sobą rozmawiając, wodzili oczyma swymi po gmachach, które były dobrze zbudowane. Gdy dotarli do Zamku, pokonali fosę łódką i udali się na poczęstunek. Nie zabrakło słodkich napitków z wymyślnie utoczonym serduszkiem oraz naleśników nadziewanych miłosnymi powidłami. Po sytym posiłku M&M ruszyli na wieczorny spacer po włościach Księżniczki. Aura wyborną była – z nieba sypał śnieg i płatki róż, a księżyc wyłaniał się zza chmur, oświetlając delikatne gałązki drzewek mirabelkowych. Rycerz dzielnie brnął przez śniegowe zaspy, aż z Księżniczką dotarli do rzęsiście oświetlonej gospody, gdzie niecierpliwie ich oczekiwano. Przygotowano dla nich bowiem iście królewską ucztę z samych najwyborniejszych sałatek. Czas młodej parze umilały najszczuplejsze w mieście szansonistki nucące najsłodsze pieśni miłosne. Znużona Księżniczka zasnęła w trakcie z nosem w sałatce.